Niemiecka prasa już nazwała Henricha Mchitariana „Zidane’em z Armenii”, byli trenerzy chwalą go za niesamowitą technikę, szybkość, inteligencję, pracowitość i zaangażowanie. Lepszego następcy dla Mario Goetzego Borussia chyba nie mogła znaleźć.

Gdy na stadionie w Doniecku Szachtar zdobywa bramkę, z głośników rozlega się melodia nawiązująca do narodowości strzelca. Przez lata kibice przyzwyczaili się do rytmów brazylijskiej samby, ale hitem ostatniego sezonu był „Taniec z szablami” Arama Chaczaturiana, odgrywany na cześć Henrika Mchitariana. Ormiański pomocnik zdobył w lidze aż 25 goli i został królem strzelców ukraińskiej Premier Lihi. 24-latek mógł postawić trofeum obok nagród dla Piłkarza Roku w lidze (2012) i trzech tytułów Piłkarza Roku w Armenii. – To był najlepszy rok w mojej karierze, ale chciałbym, żeby okazał się jednym z gorszych. Mam nadzieję, że kolejne będą jeszcze lepsze – powiedział.

Na wschód od Bugu Mchitarian jest gwiazdą i ulubieńcem kibiców. Reszcie Europy przedstawił się kilkoma dobrymi meczami i dwoma golami w Lidze Mistrzów. To wystarczyło, by urósł do miana jednego z najbardziej rozchwytywanych zawodników w letnim okienku transferowym. Zanim Borussia wydała rekordowe dla klubu 27,5 mln euro, Ormianin przez kilka tygodni romansował z Liverpoolem. Na transfer na Wyspy nie zgadzał się klub, przeprowadzkę odradzał też Mircea Lucescu. – Zrozumiałbym, gdyby chciał odejść do Realu lub Barcelony, ale Liverpool sportowo nie oferuje mu więcej niż Szachtar – powiedział rumuński trener, pod którego okiem rozkwitł talent „Maestro”.

W Borussii Mchitarian będzie próbował wypełnić lukę po Mario Goetzem, który za 37 mln odszedł do Bayernu. W Szachtarze ustawionym podobnie taktycznie jak finalista Ligi Mistrzów pełnił identyczną rolę i powinien dobrze wpasować się w dortmundzki system. – Jesteśmy zachwyceni, że udało nam się pozyskać ofensywnego pomocnika. Nie było łatwo, ale bardzo nam zależało na Henrichu. I wreszcie go mamy – cieszył się dyrektor Borussii Michael Zorc.

Namaszczony przez Jadsona

Nim jednak Mchitarian rozbłysnął jako największa gwiazda Szachtara, przez kilkanaście miesięcy przegrywał rywalizację na pozycji ofensywnego pomocnika z Brazylijczykiem Jadsonem. Dopiero gdy poważnej kontuzji doznał grający bliżej środka pola Fernandinho, Lucescu sięgnął po Ormianina kupionego z Metalurha Donieck za 5 mln euro. – Nie miał łatwego początku. Na szczęście szybko zaaklimatyzował się w zespole dzięki swojej inteligencji. To chyba jego najważniejsza zaleta. Henrich dysponuje też szybkością, siłą i techniką. Ciężko pracuje na treningach. Mając te wszystkie atuty, doskonale rozumie polecenia trenera. Praca z nim to czysta przyjemność – mówił Lucescu o początkach Mchitariana.

Gdy Fernandinho wrócił do składu, Ormianin znów wylądował na ławce, dopóki Jadson nie spakował walizek i z powodów osobistych nie wrócił do Brazylii. – Gdy tylko zaczął wspominać o odejściu, od razu wskazał Henricha na swojego następcę – wspominał Lucescu. – Tylko wielki piłkarz mógł tak docenić klasę rywala. Jadson przyznał, że prędzej czy później i tak trudno byłoby mu rywalizować z Henrichem – dodał rumuński trener. W styczniu 2012 r. Mchitarian został dyrygentem i sercem Szachtara.

„To prawdziwy hit!”

I szybko odnalazł się w tej roli. W pierwszych 14 kolejkach poprzedniego sezonu strzelił 16 goli. W sumie zdobył ich 25, co jest nowym rekordem ligi ukraińskiej. Mchitarian dołożył do tego jeszcze dziesięć asyst, co oznacza, że miał udział w blisko połowie goli Szachtara. Robert Lewandowski nie powinien narzekać na brak dobrych podań. – Wiem, że w Armenii jest wielu dobrych technicznie piłkarzy, ale Mchitarian to prawdziwy hit. Nie unika na boisku brudnej roboty, zawsze chce wyrwać piłkę rywalowi. Jest jednym z najlepszych na Ukrainie – chwalił go Leonid Burjak, trener największego rywala Dynama Kijów.

Doceniono go też za granicą. Niewiele było o nim wiadomo, ale strzeleckie wyczyny zrobiły wrażenie. Tuż po losowaniu Ligi Mistrzów były piłkarz Pat Niven ostrzegał Chelsea: „Statystyki Mchitariana są fantastyczne. A jak na pomocnika, wręcz fenomenalne. Może jeszcze nie słyszeliście, ale wkrótce usłyszycie. Jest szybki, świetnie wyszkolony, ma atomowe uderzenie i potrafi się ustawiać jak Frank Lampard. Musi być bacznie obserwowany i kryty”. Mchitarian gola Chelsea nie strzelił, ale dwa razy pokonał bramkarza Nordsjaelland.

W fazie grupowej tylko Messi, Ronaldo i Ibrahimović oddali więcej strzałów niż on. Szachtar awansował do 1/8 finału LM, a Chelsea skończyła rozgrywki na trzecim miejscu w grupie. Wokół piłkarza zrobiło się głośno, ale na nim nie zrobiło to wrażenia. – Nie nazwałbym się gwiazdą. Nigdy nie odmówiłem fanom autografów. Nawet jeśli kibice mnie krytykują, przyjmuję to. Ale nie zaakceptuję krytyki nieuzasadnionej – powiedział.

„Potrafi sam wygrać mecz”

Henrich Mchitarian osiągnięciami już przewyższa ojca Hamleta Mchitariana, jednego z najlepszych ormiańskich piłkarzy lat 80. i 90. Dzięki niemu nowy pomocnik Borussii zainteresował się futbolem. – Gdy byłem dzieckiem, podpatrywałem tatę. Zawsze chciałem iść z nim na trening. Gdy nie mógł mnie zabrać, zostawałem pod drzwiami i płakałem – opowiada Mchitarian. Gdy miał siedem lat, ojciec zmarł nagle na raka mózgu. Futbol wciąż był obecny w rodzinie, siostra Henricha, Monica, pracuje w UEFA, a matka Marina jest działaczką krajowego związku piłkarskiego.

Mchitarian, zanim wyjechał na Ukrainę, podbił ligę armeńską. W Pjuniku Erewań strzelił 30 goli w 70 meczach, a nie miał wtedy nawet 20 lat. – Potrafi sam wygrać mecz. W kluczowym momencie po prostu przejmuje kontrolę i strzela jakby dla zabawy. Jest niemal kompletnym piłkarzem. Potrzebuje jeszcze nabrać pewności, ale to przyjdzie z czasem – mówił jego ówczesny trener Vardan Minasian. – Powinien odejść do mocniejszej ligi. To zrobiłoby dobrze jemu i reprezentacji – dodał. Chciały go m.in. Dynamo i Olympique Lyon, ale piłkarz wybrał słabszego Metalurha, bo chciał grać w pierwszym składzie. Grał świetnie, strzelał gole, dla kibiców był wzorem ciężkiej pracy i zaangażowania. W wieku 20 lat został najmłodszym kapitanem w historii klubu.

Już wtedy był uważany za duży talent. Telewizja Sky Sports w cyklu oceniającym młodych piłkarz przyznała mu 60 punktów na 80 możliwych i określiła mianem „przyszłej gwiazdy”. Borussia pozyskała go jako wciąż młodego, ale już dojrzałego i ogranego w Lidze Mistrzów piłkarza. Aklimatyzację powinna mu ułatwić znajomość pięciu języków. „Maestro” mówi po ormiańsku, francusku, rosyjsku, angielsku i portugalsku. Jako nastolatek spędził kilka miesięcy na stażu w Sao Paulo w ramach współpracy Brazylijczyków z Pjunikiem. – Słyszałem, że mówisz w pięciu językach. Chodź do nas, poznasz szósty – zachęcał Klopp przed transferem. Jeśli Mchitarian utrzyma skuteczność z Szachtara, kibice w Dortmundzie będą mogli się nauczyć „Tańca z szablami”.

Napisz do autora na Twitterze lub mailowo: [email protected]

źródło gazeta.pl