Na koniec naszego stażu chcieliśmy opisać nasze przeżycia dotyczące obserwacji meczu I Bundes Ligi pomiędzy S.C. Freiburg, a SpVgg Greuther Furth 1903 ostatnim zespołem w tabeli. W Polsce zazwyczaj gdy ktoś gra z outsiderem to kibiców jest niewielu, a w Niemczech komplet. Nie za duży jak na niemieckie realia obiekt mieszczący 24 000 kibiców zapełnił się po brzegi. Atmosfera przypominała słynny Oktoberfest, czyli dużo piwa, wina grzanego, pieczonych kiełbasek i tzw. niemieckich „wurstów” (nie trzeba było czekać w kolejce!). Każdy z kibiców otrzymał czapeczkę Św. Mikołaja , a wśród kibiców było wiele dzieci i kobiet. Mój podziw wzbudzały starsze panie owinięte czerwonymi szalikami S.C. Freiburga, które ze swoimi wnuczkami oglądały z pasją mecz.
Zawsze zastanawiałem się dlaczego w Niemczech na mecze przychodzi tak dużo kibiców, a w Polsce tak mało. Kiedy zobaczyłem wspomniany mecz chyba trochę zrozumiałem. Jak wspomniałem grały ze sobą ostatni zespół z dziesiątym, a poziom sportowy był nieporównywalny do polskiej ligi. Myślę, że gdyby takie spotkanie rozegrały polskie drużyny w naszej lidze to zostałoby ono ogłoszone meczem sezonu jeszcze przed zakończeniem sezonu. Mimo temperatury -10 stopni Celcjusza nie można było się nudzić. Przede wszystkim mogło się podobać ogromne zaangażowanie piłkarzy i wysokie tempo meczu od pierwszej do ostatniej minuty. Kiedy po meczu zapytałem się Christopha Wetzla Trenera Koordynatora opiekującego się nami, jak się podobał mu mecz i otrzymałem odpowiedź, że poziom był żenująco niski to dalej na temat nie dyskutowałem. Może kiedyś zaproszę go na mecz polskiej ekstraklasy, to sam zrozumie. Na dużą uwagę zasługuje również zauważalne przywiązanie do barw klubowych nie tylko tzw. „ultrasów”, ale także całej społeczności miasta i regionu.