Złote Lwy Gdańskie są turniejem, który słynie z tego, że w Trójmieście stawiają się najlepsze drużyny, głównie z północnej Polski. Tak było i w tym roku, czego dowodem jest obecność min. brązowych medalistów wrześniowych mistrzostw Polski- Salosu Szczecin, zawsze groźnej Lechii Gdańsk, złożonych z najlepszych zawodników 2000 rocznika- kadry Pomorza, czy też jedynej zagranicznej drużyny Metalurg Liepaja.

Zawody rozpoczęliśmy od trzech bardzo pewnych zwycięstw, w których snajperskim nosem popisał się Dylan, trafiając 9 razy do siatki przeciwników. Już w 4 kolejce sobotnich gier przyszło nam stanąć do rywalizacji o pierwsze miejsce w grupie (spotkały się dwie jak dotąd niepokonane ekipy) z Salosem Szczecin, którą przegraliśmy po dość wyrównanej grze 0:2. Następnie przyszedł kolejny pewnie wygrany mecz ze Świdwinem 5:1, a później mała wpadka z Lechią 2001 (0:2) wynikająca głównie z zapewnionego już 2 miejsce w grupie, oraz tego, że był to ostatni mecz pierwszego dnia gier i wyszło zmęczenie chłopców.

Drugi dzień przejdzie zapewne do historii jeśli chodzi o turniejowe potyczki naszej ekipy, gdyż wszystkie 3 mecze, które rozegraliśmy tego dnia zakończyły się remisami, a one skutkowały rzutami karnymi. Mało tego w każdym z meczów prowadziliśmy.

Pierwszy mecz tego dnia, był mecz z Wybrzeżem Rewal a jego stawką półfinał. Zaczęliśmy bardzo dobrze, kontrolowaliśmy grę, strzeliliśmy 2 gole i wtedy nastąpił przełomowy moment- bardzo komiczny, bo było to zejście z boiska Kurasia przez rozwiązane buty, który do tej pory wraz ze Skałką „czyścili” wszystkie ataki przeciwnika swoją bardzo solidną grą w obronie. Po zmianie Wybrzeże strzela 2 bramki i doprowadza do remisu, a następnie serii rzutów karnych, którą niestety przegraliśmy i pozostała nam jedynie gra o miejsca 5-8.

Drugie spotkanie to w zasadzie mecz bez historii, spotkanie z LechiąII 2000 zakończone w regulaminowym czasie gry wynikiem 1:1, gdzie prowadziliśmy 1:0. Karne tym razem wykonywaliśmy lepiej od rywala i to my mogliśmy przystąpić do meczu o 5 miejsce.

Ostatni mecz turnieju, to spotkanie z dobrze nam znaną drużyną Salosu Szczecin. Był to mecz, który można byłoby prezentować chłopakom jako wzór gry obronnej Skałki i Kurasia, a zalecenia bliskiego krycia i podejścia szybkiego do rywala były realizowane w 100%, mało tego w tym czasie zdobyliśmy 2 bramki i prowadziliśmy grę. No i po raz kolejny tego dnia, coś się stało głownie w głowach chłopców i najpierw kontaktowa bramka Salosu, a następnie dokładnie 3sek przed końcem spotkania wyrównanie dało rywalowi upragnione rzuty karne, a tu ponownie rywal był lepszy.

Turniej kończymy na VI miejscu, nie jest to być może satysfakcjonująca lokata, nie mniej jednak patrząc na grę wiem, że było stać nas na więcej, ponieważ nie byliśmy słabsi od żadnego rywala z jakim przyszło nam grać przez te dwa dni. Musimy popracować nad koncentracją do ostatniej sekundy meczu, żeby nie tracić głupio bramek i wówczas będzie na pewno lepiej. Pamiętamy przecież słynny mecz w finale LM, gdzie Manchester United w 90min przegrywał z Bayernem 0:1, a jednak udało mu się wygrać 2:1, także nawet najlepszym zdarzają się takie wpadki.