Wielka żądza zdobywania sukcesów i sławy za wszelka cenę kończy się zazwyczaj porażką i wielkim wstydem, a nawet więzieniem. Podobnie jak kariera Lensa Amstronga „Od Mistrza do Oszusta”. Zażywanie niedozwolonych środków jest najzwyklejszym podłym oszustwem. Oszukujesz swoich rywali, kolegów z drużyny, kibiców, a nawet najbliższych. Nie warto tego robić…

Lance Armstrong wreszcie się przyznał, że wszystkie siedem tytułów Tour De France zdobył na dopingu. Dawni znajomi uważają, że wywiad z Oprą Winfrey i tak jeszcze nie był do końca szczery

Czterdziestojednoletni kolarz, który przez wiele lat był ikoną amerykańskiego sportu, przyznał m.in., że brał niedozwolone środki od połowy lat 90. aż do 2005 roku, kiedy po rekordowym, siódmym z rzędu zwycięstwie w Tour de France, najtrudniejszym wyścigu kolarskim, zakończył sportową karierę.

Nie miał w związku z tym żadnych wyrzutów sumienia ani wątpliwości – chciał zwyciężać za wszelką cenę i wszelkimi możliwymi metodami. Z takim samym nastawieniem walczył wcześniej z rakiem jąder, który zdiagnozowano u niego w 1996 roku (jeszcze przed niesłychaną serią w Tourze).

– Zatraciłem się w tym. Byłem świrem – mówił wczoraj w rozmowie ze słynną Oprą Winfrey.

Przyjmował m.in. hormon EPO i robił sobie transfuzje krwi. – Jak to było możliwe? – pytała Oprah. – W 1999 roku nie przeprowadzano jeszcze testów na EPO. Poza tym podczas wyścigów, kiedy kolarze byli badani, byłem czysty. Brałem tylko w domu, podczas przygotowań przed zawodami, a wtedy jeszcze nikt nas sprawdzał kolarzy tak często jak teraz. Wszystko było kwestią dobrego rozplanowania w czasie – mówił Armstrong.

W koksowaniu osiągnął mistrzostwo – jak sam wczoraj podkreślał, nigdy nie wpadł w żadnym badaniu. Coraz częściej pojawiały się jednak różne brzydkie plotki, a też wielu ekspertów uważało, że wyczyny kolarza są ponad naturalne możliwości ludzkiego organizmu. Armstrong zaprzeczał, a niektórym oskarżycielom i dziennikarzom wytaczał sądowe sprawy o zniesławienie o odszkodowania. Masażystkę Emmę O’Reilly, która go oskarżyła, nazwał bardzo publicznie oszustką.

Armstrong nie tylko brał sam, ale stał się prowodyrem i dopingowym mózgiem całego swojego zespołu USPS, czyli sponsorowanego przez amerykańską państwową pocztę. I to go zgubiło. Przyłapani dawni koledzy zaczęli sypać – m.in. Tyler Hamilton w 2011 roku opowiadał w CBS News, że razem przyjmowali niedozwolone środki.

Pętla podejrzeń wokół najwybitniejszego kolarza w historii sportu zacieśniała się, aż wreszcie w zeszłym roku amerykański urząd antydopingowy (USADA) po długim śledztwie ogłosił, że Armstrong był mózgiem „najbardziej wyrafinowanego, profesjonalnego i skutecznego spisku dopingowego w historii sportu” (wtedy też odebrano mu wszystkie tytuły).

W rozmowie z Oprah nie zgodził się z tym „komplementem” – uważa, że system dopingowy w NRD w latach 70. i 80. był bardziej wyrafinowany.

Oprah nie mogła zrozumieć, jak to możliwe, że pozywał i zastraszał ludzi, którzy stawiali mu słuszne zarzuty. Armstrong odparł, że czuł się atakowany i bronił się tak samo agresywnie i desperacko, jak wcześniej walczył z rakiem i o kolarskie trofea.

– Byłem łobuzem, zawsze starałem się mieć nad wszystkim i wszystkimi dookoła kontrolę – przyznał. Teraz, jak twierdzi, dzwoni do skrzywdzonych znajomych i ich przeprasza.

Jak donosiła kilka dni temu CNN, Armstrong prowadzi rozmowy z amerykańską pocztą – chce jej zwrócić przynajmniej część z kilkudziesięciu milionów dolarów, które USPS wydała na sponsorowanie go i jego zespołu w latach 1999-2005. Może sobie na to pozwolić, bo zarabiał wtedy na reklamach po kilkanaście milionów dolarów rocznie. Choć został zdemaskowany jako kłamca, pozostanie multimilionerem.

 

 

 

 

 

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,76842,13255740,Armstrong_sie_przyznal___Bralem_doping__Tour_de_France.html#ixzz2J5LT40M4